Sweet Lady
środa, 1 marca 2017
Trrrach
środa, 17 lutego 2016
Miłość na Facebooku
sobota, 5 grudnia 2015
Hipokryzja to kobieta cd.
Hipokryzja 1:
Musisz być piękna.
a) Tak, wymagacie od swoich partnerek często nienagannego wyglądu, mają one być w końcu Waszą ozdobą. Tylko, że równocześnie rozliczacie z każdej złotówki wydanej na fryzjera, kosmetyczkę, nowe buty (są potrzebne nawet jeśli w szafie jest już 30 par).
b) Nie pomagacie w obowiązkach domowych i kobieta zwyczajnie nie ma czasu i siły, żeby zająć się sobą po całym dniu zajmowania się dziećmi, domem i nie rzadko również Wami.
Hipokryzja 2:
Zmieniłaś się.
Będąc w długotrwałym związku zmiany są normalne, jeżeli ktoś się nie zmienił ani trochę na przestrzeni kilku lat, to jest to trochę dziwne. Częstym zarzutem w stronę kobiet jest to, że się rozleniwiły, zrezygnowały z czegoś tam, co robiły wcześniej. Jednak one często rezygnują z tego nie dla Was, a przez Was. Bo nie potraficie w tym uczestniczyć razem z nią, nie fizycznie, będąc tam gdzie ona i robiąc to co ona, ale nie potraficie z zainteresowaniem wysłuchać co robiła, a nierzadko sami podcinacie skrzydła. Jak? Np. wyśmiewając się z tego, że chodzi na fitness, bo: "fitness... phi, proszę Cię, co to jest, machasz trochę rękami i trochę nogami i Ty to nazywasz, że ćwiczyłaś?", skoro skutecznie zabierasz takimi słowami komuś radość z tego co robi, to skąd Twoje zdziwienie, że ten ktoś przestał to robić?
Poza tym sami też stajecie się często takimi małymi (albo i całkiem sporymi) leniuchami. Też z pewnych rzeczy rezygnujecie, czasami na poczet innych, a czasami na poczet posiedzenia na kanapie.
Hipokryzja 3:
Zdrada.
Tutaj sprawa jest prosta, jeśli Ty zdradziłeś, to wszystko jest w porządku, bo przecież nie dostawałeś w domu tego czego potrzebowałeś, Twoja kobieta stała się mniej atrakcyjna, wykazuje mniej inicjatywy, stała się bierna, więc sama jest sobie winna. Ale jeśli Twoja kobieta zdradziła, to dlatego, że jest suką, nie dlatego, że może zabrakło jej czułości, zainteresowania, wysłuchania... nie ona jest suką.
Hipokryzja 4:
Okazywanie zainteresowania.
Masz piękną kobietę, za którą oglądają się wszyscy inni faceci na ulicy? Zastanów się, czy nie jest tak że w domu nie interesujesz się nią za bardzo, za to, gdy gdzieś wychodzicie chodzisz dumny jak paw, ostatencyjnie ją całujesz i przytulasz, żeby wszyscy widzieli.A przecież w domu to jest ta sama kobieta, czy nie zasługuje na czułość również wtedy kiedy jesteście sami i nikt nie widzi?
Hipokryzja 5:
Kiedy jesteście sobą?
Akurat ta nie jest straszna, ale zawsze mnie zastanawiało, kiedy jesteście sobą? Przy swojej kobiecie jesteście takimi misiami, do przytulania, kulturalnie się wyrażacie, ale w męskim towarzystwie Wasze maniery gdzieś znikają, stajecie się takim mniej lub bardziej, ale jednak grubiańskim, męskim towarzystwem. Wobec tego, kiedy jesteście prawdziwi?
Uzbierało by się tego jeszcze sporo, tych żonatych, którzy wychodząc na imprezę ściągają obrączkę, tych, którzy podrywają na pieniądze i samochód, a potem dziwią się, że kobieta poleciała nie na niego, a na jego majątek, tych którzy mają problem, kiedy raz na jakiś czas wyjdziesz z koleżanką, ale sami co wieczór wychodzą z kumplami. I oczywiście, nie wszyscy tacy są, ale jednak są.
sobota, 31 października 2015
Nie chcę księcia
poniedziałek, 19 października 2015
Hipokryzja to kobieta
Hipokryzja damska 1:
"Co się tak gapisz na inne baby".
Jedne z nas to gapienie akceptują i rozumieją, inne nie. I nie potępiam tych, które nie rozumieją i nie akceptują, bo sama przez długi czas też nie akceptowałam, ale... no właśnie pojawia się "ale". Jeżeli on za każdym razem, jak obejrzy się za inną kobietą dostaje po głowie, to zastanówmy się, czy nam nie należy się czasami to samo? Czy nie oglądamy się za innymi mężczyznami? Jeżeli odpowiedź brzmi "nie", to dobrze, ale jeśli sama robisz to, czego zabraniasz swojemu mężczyźnie, czy to nie jest właśnie hipokryzja?
Hipokryzja 2:
"Żadnych gołych panienek gibiących się na rurkach".
Własnie: "żadnych gołych panienek gibiących się na rurkach! Ale wiesz co Kochanie, nic nie planuj dla mnie na dzień kobiet, bo idę z dziewczynami na pokaz chippendales'ów, ale będzie zabawa, już się nie mogę doczekać". Cóż... powiem tylko tyle, że nie chciała bym być w skórze faceta, który oświadcza swojej kobiecie, że na dzień chłopaka idzie do klubu gogo.
Hipokryzja 3:
"Kochanie ten kaloryfer, to Ci się coś zapowietrzył"
Skoro kaloryfer zapowietrzony, to trzeba go odpowietrzyć, wprowadzić zdrową dietę i siłownię, najlepiej samej pójść i kupić mu karnet, no i koniec z piwkiem wieczorem. Niech idzie i niech o siebie zadba, bo już patrzeć na niego nie można. Gdyby tak odwrócić sytuację, i to facet zauważyłby, że to jego kobiecie się przytyło (jakim prawem on to w ogóle zauważył?!), to słowa "Kochanie może poszłabyś na siłownię" mogły by okazać się jego ostatnimi słowami w życiu, bo przecież nie kocha się za wygląd tylko za duszę i musisz mnie akceptować taką, jaką jestem.
Hipokryzja 4:
"A ona co, z gołą dupa na ulicę wyszła?"
"W sumie też wczoraj wyszłam w tak samo krótkiej kiecce, no, ale ja to ja".
Hipokryzja 5:
Małe kłamstewka
Te pozostawię w sekrecie, nie będę aż tak podcinać gałęzi, na której siedzę, Ale tak, my kobiety mamy swoje małe kłamstewka i tak nie napisanie o nich tutaj to też hipokryzja, ale te kłamstewka, to dlatego, że mężczyźni też mają swoje hipokryzje, o których będzie mowa następnym razem.
Pamiętajmy o jednej zasadzie, jeżeli wymagasz czegoś od innych, wymagaj tego też od siebie, czasami warto pewne rzeczy zauważyć i spróbować z nimi powalczyć, dla wspólnego dobra.
wtorek, 6 października 2015
Kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością
Wydawało by się, że to dobra konfiguracja. On sporo przeszedł, ona też. Obydwoje poznali to co w związku jest dobre, wspaniałe, wartościowe. Obydwoje poznali też smak porażki, rozstania. Obydwoje za czymś tęsknią.
Więc się schodzą. Raz i drugi. Kobieta po przejściach, mężczyzna z przeszłością.
I okazuje się, że to wcale tak nie działa. Że czasami przeszłość tak bardzo tkwi w nas, że nie potrafimy jej tak po prostu zostawić za sobą. Traktujemy ją jako coś co było, chcemy wierzyć w to, że się skończyło, że to zamknięty etap w życiu, ale gdzieś tam cały czas pozwalamy jej wpływać na to co jest teraz.
Przenosimy swoje zranienia i lęki z przeszłości na teraźniejszość. Próbujemy te demony jakoś uciszyć, ale one wcale nie chcą być cicho. Zwłaszcza, jeśli jeden schemat powtarzał się kilka razy.
Jedno jest pewne, nie zbudujesz niczego wartościowego, dopóki nie uciszysz tego głosu, który mówi Ci, ze wszyscy są tacy sami. Bo nie wszyscy są tacy sami, jeśli nie otworzysz się na drugiego człowieka, to możesz przegapić to, że właśnie jest tym innym. A nic nie rani bardziej niż to, ze ktoś patrzy na Ciebie i nie stara się dostrzec tego kim jesteś, tylko widzi stworzoną na podstawie własnych doświadczeń osobę, wyobrażenie Ciebe, które wcale Ciebie mię oddaje. Słyszy nie to co mówisz, ale to co jego wyobraźnia myśli, że mówisz.
To dobra konfiguracja. On sporo przeszedł, ona też. Obydwoje poznali to co w związku jest dobre, wspaniałe, wartościowe. Obydwoje poznali też smak porażki, rozstania. Obydwoje za czymś tęsknią. Pytanie tylko czy obydwoje są już gotowi by tą tęsknotę zaspokoić.
piątek, 18 września 2015
Miej wyjebane, a będzie Ci dane?
Kiedy usłyszałam je pierwszy raz, pomyślałam, ok, spróbuję. Jak pomyślałam, tak zrobiłam, spróbowałam.
Wrażenia po próbie? Nic mi nie było dane. Oprócz przeświadczenia, ze kurczę, to nie ja. Ja nie potrafię żyć według tego. Czemu coś ma mi być dane, tylko dlatego, ze działam wbrew sobie, a tak w ogóle, to mam wyjebane, ale tylko na zewnątrz.
Czasami wydaje mi się, że cała dzisiejsza gonitwa, ekshibicjonizm na portalach, odczłowiecza nas. Żyjemy nie dla siebie, tylko dla "łapek w górę". I słynne "miej wyjebane", to też nas odczłowiecza. Bo czy nie jesteśmy ludźmi właśnie po to żeby czuć?
Wszyscy mamy słabości i gorsze dni, czemu mamy udawać, że jest inaczej, czemu mamy ubierać skorupę, zawsze się uśmiechać i mówić: "u mnie wszystko ok"? Czemu zaczynając jakąś relację mamy udawać niedostępnych? Ktoś mi powiedział "bo jak nie założysz tej skorupy, to jesteś przegrana". A czy nie trzeba też czasami przegrać, żeby bardziej cieszyć się gdy przyjdzie czas na wygrywanie? Czy nie trzeba przegrać, żeby dowiedzieć się, że masz w sobie więcej siły niż Ci się wydaje?
Czemu mam mieć wyjebane, na kogoś na kim mnie zależy? Żeby nie dopuścić do siebie zranienia? Żeby być silną i niezależną? A co to znaczy silna i niezależna? Czy codzienne wstawanie do pracy, utrzymywanie się, rozwój osobisty, zawodowy już mnie czyni silną i niezależną? Czy nie można w jednej dziedzinie być silną i niezależną, a w innej potrzebować drugiego człowieka, choćby po to, żeby widział ten rozwój i cieszył się z niego? I nie mówię tylko o związkach, ale o przyjaźniach, relacjach rodzinnych, albo nawet o prozaicznych gestach, jak uśmiech do kasjerki, kiedy podchodzisz do kasy zapłacić za zakupy.
Dane będzie Ci, kiedy będziesz żyć w zgodzie ze sobą, kiedy nie będziesz nic udawać, wtedy będzie Ci dany spokój i pewność, ze nadal jesteś sobą.